wtorek, 12 grudnia 2017

"Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas

Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.
W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę.






   W końcu doczekałam się ostatniej części mojej ulubionej serii.  Czekałam na nią i czekałam. Z jednej strony bardzo chciałam już ją dorwać i dowiedzieć się, co czeka moich ukochanych bohaterów, ale z drugiej strony świadomość, że to już będzie koniec ich przygód bardzo mnie smuciła. Ale gdy dostałam ją od wydawnictwa Uroboros, za co ogromnie dziękuję, to od razu wzięłam się do czytania. Trochę długo zajęło mi jej przeczytanie, bo jednak na farmacji mam dużo do nauki i ciężko znaleźć dłuższą chwilę, w której mogę poczytać bez przerywania,ale w końcu po, aż trzech tygodniach ją skończyłam. 


Jestem wielką fanką pani Maas i uwielbiam każdą część Dworów. Ze zniecierpliwieniem przekładałam kartki, by dowiedzieć co dalej się stanie. Byłam lekko rozczarowana, gdyż myślałam, że będzie więcej się działo w tej części. Chociaż trudno wyobrazić sobie książkę, która liczy ponad 800 stron, w której ciągle coś się dzieje.  Autorka jak dla mnie stonowała akcję, by pod koniec przyprawić nas o sporą dawkę emocji. Nie można się tu nudzić.  Za każdym razem, gdy myślałam, że wiem co się stanie, działo się coś zupełnie innego i nieprzewidywalnego. Za to kocham Maas. Za jej nieprzewidywalność i cudowny kunszt pisarski. 

Jeśli chodzi o bohaterów książki, to uwielbiam chyba ich wszystkich. Oczywiście oprócz tych złych, ale przecież muszą być i czarne charaktery. Feyra i Rhysand to wspaniała para i czasami myślę, czy może nie trochę zbyt wyidealizowana i mówię tu o słowach tak pięknych, które Rhys wypowiadał do swojej towarzyszki. Jednak mimo tego, to moje ulubione postacie książkowe. W głowie mi się nie mieści, jak bardzo się kochają i są zdolni do poświęceń dla siebie i swoich przyjaciół. W tej części Maas również kupiła się na Mor, Azrielu, Kasjanie, co mnie bardzo ucieszyło.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to moje rozczarowanie w związku z Lucienem. A właściwiejego braku. Myślałam, że autorka skupi się bardziej na więzi pomiędzy nim, a Elainą,a niestety jego wysłała na misję, przez którą nie ma go przed ponad połowę książki, a co do Elainy.. Skupiła się na jej rozpaczaniu po narzeczonym. Chciałam, żeby to potoczyło się troszkę w inny sposób, jednak to nie ja jestem autorką. 
Jak sami widzicie nie mogę powiedzieć złego słowa o tej serii, bo jestem jej niezmierną fanką. Co prawda są pewne niedociągnięcia, jak w każdej książce ( do czegoś zawsze można się doczepić), ale ja widzę same plusy. Jest mi przykro,  że to już koniec mojej historii z Prythianem i jego mieszkańcami, ale cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. 


   Bardzo polecam przeczytanie. Tych, którzy czytali poprzedniczki chyba nie muszę zachęcać, jednak tym, którzy jeszcze nie zaczęli swojej historii z Feyrą i Rhysandem, polecam sięgnąć po pierwszą część ;) 



Dziękuję bardzo wydawnictwu Uroboros za egzemplarz recenzencki!

wtorek, 28 listopada 2017

"Bez uczuć" Mia Sheridan

" Granica między miłością a nienawiścią jest bardzo płynna. Ulotna jak irlandzka mgła o poranku. "



Życie Lydii wyglądało kiedyś zupełnie inaczej – była bogata, bezpieczna i kochana. Teraz fortuna się od niej odwróciła. Rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa, lecz Lydia zrobi wszytko, by ją uratować. Gdy na jaw stopniowo wychodzą tajemnice jej bliskich, dziewczyna odkrywa, że niebezpieczeństwo może grozić także jej. Nie przypuszcza jednak, że największy cios padnie z najmniej spodziewanej strony...




   To już moje czwarte spotkanie z twórczością pani Sheridan i napiszę szczerze, że jestem zawiedziona. Do tej pory byłam fanką historii stworzonych przez tę autorkę, jednak "Bez uczuć" moim zdaniem nie wniosło nic nowego. Kolejna historia, w której dwoje młodych osób zakochuje się w sobie, a później napotyka rożne przeszkody, które oddalają ich od siebie. Jednak koniec końców jest happy end. Oto moje streszczenie książki. Jestem może zbyt krytyczna, ponieważ historia była sama w sobie ciekawa, jednak dla osób, które czytały już poprzednie książki Mii Sheridan wydadzą się po prostu nudne. Oczywiście można znaleźć tutaj wiele cytatów bardzo mądrych i wyciągnąć pewne wnioski po zakończeniu czytania, jednakże dużo bym tu nie oczekiwała. 
   Pozostaje dla mnie jeszcze kwestia głównych bohaterów... Polubiłam Brogana i Lydię,  ale ich wypowiedzi i przemyślenia bardzo często mnie irytowały. I czułam się też zażenowana, kiedy czytałam rozmowy pomiędzy nimi, a innymi bohaterami. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy pisała to Mia Sheridan, czy jakaś licealistka... Polecam na nudny niezobowiązujący wieczór do przeczytania, jako lekką lekturkę.  ;) 

piątek, 6 października 2017

"Dziecko Odyna" Siri Pettersen

 
  Książka" Dziecko Odyna" jest naprawdę dobra. Nic wyjątkowego i zachwycającego, jednak czyta się ją szybko i z przyjemnością. Jest to pierwsza część trylogii "Krucze Pierścienie". Przedstawia ona świat Ym, który jest podzielony na jedenaście krain. Tymi krainami rządzi Mannfala - miasto, na czele którego stoi rada, składająca się z dwunastu członów, wywodzących się z ważnych rodów. Świat Ym zamieszkują ælingowie - stworzenia podobne do nas. tylko posiadające ogon i umiejące korzystać z Evny - magii ich świata. Główną bohaterką jest piętnastoletnia Hirka - piękna, rudowłosa dziewczyna, która dowiaduje się niewiarygodnej prawdy o sobie i swoim pochodzeniu. Jest zgnilizną - człekiem, dzieckiem Odyna i od tego momentu musi uciekać, by przeżyć. Przechodzi ona wiele zmian, metamorfoz, które można obserwować również z perspektywy innych bohaterów.
    Innym charakterem. który pełni ważną rolę w książce jest Rime. Siri przedstawiła go jako młodeg, przystojnego młodzieńca z ważnego rodu, posiadającego błękitną krew. Odznacza się on wielką odwagą i inteligencją. Wiele rozdziałów w książce jest przedstawionych z jego strony, co pozwala nam na poznanie jego uczuć do Hirki i poznanie jego myśli i obaw.
    Fabuła jest dość zawiła i rozwleczona. Na początku można się trochę pogubić, widząc te wszystkie nowe nazwy i imiona, bo książka jest napisana przecież przez norweską autorkę. Świat Ym został pięknie przedstawiony. Opisane krajobrazy są bardzo podobne do tych norweskich, co bardzo mnie raduje. Można tu znaleźć wiele motywów zaczerpniętych z nordyckich mitów - bogowie, kamienne kręgi i kruki jako święte ptaki. "Dziecko Odyna" to dobra książka i przyjemnie się ją czyta, choć niestety nie brakuje jej wad. Polecam 7/10 :)

tytuł oryginału:      Odinsbar
data wydania:       17 maja 2016 
liczba stron:          648 

sobota, 1 lipca 2017

"Światło, które utraciliśmy" Jill Santopolo - przedpremierowo





Autor:                 Jill Santopolo
Tłumaczenie:    Mateusz Borowski
Wydawnictwo:    Otwarte 
Tytuł oryginału    The light we lost
Data wydania:     5 lipca 2017
Liczba stron:       304












"To właśnie miłość. Sprawia, że człowiek czuje się nieskończony i niezwyciężony, jakby cały świat stanął przed nim otworem. Niestraszne mu żadne przeszkody, a każdy dzień jest pełen cudów. "




   "Światło, które utraciliśmy" to jedna z tych książek, które pozostawiają pustkę w sercu i skłaniają do zastanowienia się nad swoim życiem.
Z pozoru to prosta historia miłosna, bo takie najlepiej się teraz sprzedają, jednak ta wzbudza tyle emocji, że trudno jest się nie wzruszać. Piękna, poruszająca, ujmująca. Nieraz musiałam zamknąć książkę, popatrzeć w sufit i zaczerpnąć kilka głębszych oddechów.

W naszym życiu spotykamy różnych ludzi, którzy pojawiają się i znikają. Sęk w tym, że trzeba wiedzieć, komu pozwolić odejść,  a kogo zatrzymać. Niektórzy zostawiają po sobie bałagan, rozdarte serca, gamę emocji i mogą diametralnie zmienić nasze życie. Jednak ich obecność nie jest przypadkowa. Pozwala nam ukształtować siebie, dowiedzieć się, co jest w życiu ważne, jak postępować i unikać błędów.






   "Światło, które utraciliśmy" to historia dwóch osób -Lucy i Gabe'a, których wspólna droga rozpoczęła się 11 września 2001 roku, gdy wieże WTC runęły. W ten dzień wielu ludzi dotknęła tragiczna śmierć. Ta para natomiast odkryła, jak życie jest kruche i cenne, by przeżyć je bez pasji i emocji.



"Śmierć sprawia czasem, że ludzie garną się do życia. Tamtego dnia my również chcieliśmy żyć i nie wstydzę się tego. " 


   Lucy poznajemy jako młodą studentkę z wielkimi planami na przyszłość. Wie, co chce od życia - jej marzeniem jest tworzenie programów telewizyjnych  dla dzieci, by mieć swój wkład w kształtowanie ich poglądów i móc ich uświadomić już od maleńkości, jakie trudy czekają na nich w życiu. 11 września był dniem tragicznym dla niej, jak dla wszystkich, ale również miał niezwykłe znaczenie, ponieważ wtedy poznała Gabe'a - pierwszą miłość. Ta książka właśnie jest skierowana do niego. Jej forma ma postać kalejdoskopu wspomnień, a rozdziały są krótkie, dzięki czemu szybko się ją czyta. Mimo tych wspomnień, które są urywkami oraz tego, że narratorka - Lucy- wcześniej wspominała o czymś, co było w pełni przedstawione kilka rozdziałów później, sprawia że czujemy, jakbyśmy czytali jej dziennik z intymnymi chwilami i rozmowami młodych kochanków.

   Ich wspólna więź z początku była silna, a znajomość krótka, gdyż w chwili, gdy pył unoszący się nad Nowym Jorkiem, po runięciu wież opadł, wrócili do swoich zajęć i można by powiedzieć, że zapomnieli o sobie. Czy aby na pewno...? 


  Czytając tę książkę przeżywałam wszystko razem z Lucy. Zastanawiałam się nad jej wyborami i starałam się zrozumieć, co czuje. Gabe postanowił realizować swoje marzenia i wyjechał. Postawił siebie i swoje potrzeby ponad związek. Dość egoistyczne nie sądzicie? 

  Przez zakończenie książki wylałam morze łez. Historia tragiczna i piękna zarazem. I to odwieczne pytanie "Co by było gdyby?". Chyba każdy chociaż raz w życiu zadał sobie to pytanie. Jedna inna decyzja w przeszłości mogłaby sprawić , że obecnie życie byłoby lepsze. Albo gorsze. Albo takie samo jak teraz. Kto wie... 


" Niekiedy podejmujemy decyzje, które wydają się nam słuszne, ale później, z perspektywy czasu, uznajemy je za błędne. Inne nawet po wielu latach wciąż uważamy za trafne." 



„Światło, które utraciliśmy” rozbiło moje serce na milion małych kawałków. To piękna historia o życiu, jego trudach, wyborach i chwilach szczęścia. O młodości, pierwszej miłości i kolejnych. O decyzjach, które są trudne do podjęcia. Całym sercem polecam tę książkę. Nie zawiedzie Was. 


"Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo."


Za egzemplarz przedpremierowy bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwartemu ! 

czwartek, 29 czerwca 2017

"Żądza zemsty" Zuzanna Marciniak

"Weź oddech. Poczuj, że żyjesz. Spójrz w lustro. Wpatrz się we własne oczy. One kłamią. Okłamują własnego żywiciela. A może one widzą poprawnie , tylko mózg niczego nie dostrzega?  
Zastanawiasz się, czego nie widzisz ? Otóż, Mój Drogi, nie widzisz praktycznie nic. Jesteś ślepym, szarym człowiekiem, który nie ma pojęcia o niczym. 
Drogi realisto, nie wierz samemu sobie. Świat jest zupełnie inny, niż Ci się wydaje. " 



   Żądza zemsty to debiutancka książka młodej Zuzanny Marciniak. Łączy ona w sobie fantastykę oraz literaturę młodzieżową. Powieść tak młodej autorki, która ma tak tajemniczą i mroczną okładkę, wzbudziła we mnie ciekawość, której nie mogłam pohamować. Należy tu wspomnieć, że autorka ma dopiero dwadzieścia lat!
Chociaż literatura polska jest często dla mnie przewidywalna i nieoryginalna, to pani Marciniak pokazała, iż drzemie w niej duży potencjał.

  Streszczając fabułę, to książka opowiada, jak wskazuje na to tytuł - o żądzy zemsty. O tym, jak silne i destrukcyjne potrafi być to uczucie. Niszczy nas od środka, zmienia w kogoś, kim być nie chcemy. Głowna bohaterka - Calla musi zmierzyć się z wielką tragedią, jaką spotkała jej rodzinę. Jej ojciec poniósł śmierć w tragicznym wypadku samochodowym, który ona przeżyła. Na dodatek jej mama pogrążyła się w rozpaczy. Musi radzić sobie sama, a rok szkolny właśnie się rozpoczyna.
W szkole poznaje tajemniczego chłopaka - Nathaniela i jego siostrę Morgane. Ich mroczna aura sprawia, że Calla od razu ma ochotę się z nimi zaprzyjaźnić. Od tego momentu dziewczynę zaczynają spotykać dziwne rzeczy. Na domiar złego dziewczyna zaczyna słyszeć w głowie jakiś głos. Z każdym dniem mrok próbuje zawładnąć nią coraz bardziej, a zemsta którą odczuwa jest coraz silniejsza. Jak się okaże później - świat który ją otacza nie jest jedyny, a zło ma różne wcielenia.

  Pomysł na książkę bardzo ciekawy. Ma niestety ona kilka niedociągnięć, których nie sposób nie zauważyć. Bardzo mnie męczyły dialogi pomiędzy główną bohaterką a Nathanielem, który okazuje się być wyjątkową istotą. Miały być chyba luzackie, ale moim zdaniem wyszły na dziecinne i sztywne. Dość zaskakujące były również opisy walk, które chyba były nieprzemyślane do końca i z tego powodu, dawały wrażenie napisanych na siłę. Możemy wybaczyć to autorce, bo nie zapominajmy, jest ona młoda i jest to jej debiut literacki.
Jednak książka ma też wiele plusów. Zaskoczyło mnie to, jak szybko ją przeczytałam. 400 stron w jeden dzień i nawet nie wiem, kiedy przez palce przewracały mi się kolejne kartki. Opisy znacznie bardziej mi się podobały, niż dialogi i dzięki temu moja wyobraźnia szalała.

  Książka według mnie jest dobra. Jest tu dużo barwnych bohaterów i co najważniejsze dużo akcji. Język prosty, dzięki czemu książkę czyta się płynnie.Zakończenie jest zaskakujące i można się po nim spodziewać, że będzie następna część. Sięgnę po nią chętnie, gdyż jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów.
  Pomimo paru niedociągnięć, oceniam  tę książkę dość wysoko, bo historia Calli i jej przyjaciół mnie wciągnęła. Jeżeli chcecie się zagłębiać w ten ponury świat demonów, aniołów i zabójców... Jeżeli lubicie fantastykę oraz istoty paranormalne to przypadnie wam do gustu ta powieść. Warto zapoznać się z nią w wolnej chwili. :)

To książka, która rozbudzi twoją wyobraźnię do granic możliwości, rozpali twoje zmysły i nie da Ci zasnąć. 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję bardzo wydawnictwu Novae Res ! 



wtorek, 27 czerwca 2017

"Kroniki Jaaru" Adam Faber





Tytuł:                 Kroniki Jaaru 
Autor:                Adam Faber
Wydawnictwo:  Czwarta Strona
Rok wydania:    2017












  Kroniki Jaaru to moim zdaniem jedna z lepszych polskich książek, z jakimi miałam do czynienia. Sięgam po nie rzadko, jednak ta mnie urzekła. Okładka jest fenomenalna i to pewnie sprawia, że każdy książkowy mol pragnie mieć tę pozycję w swojej biblioteczce. Mimo tego, że nie powinniśmy oceniać książki po okładce, to tu jednak możemy uczynić wyjątek, gdyż jej wnętrze jest tak samo magiczne, jak jej obwoluta. 

  Główną bohaterką książki jest czarownica Kate Hallander. Poznajemy ją w dniu siedemnastych urodzin.  To z pozoru zwykła nastolatka, mieszkająca w Londynie ze swoją ciotką, która wydaje się być surowa i wymagająca. Nagle w jej życiu zaczyna się dziać coś dziwnego - coś czego nie potrafi wytłumaczyć. A wszystko zaczęło się od kamienia, który zobaczyła na wystawie pewnego dziwacznego sklepu...Tajemnicza Księga z zaklęciami, miłosny czar, który przyniósł efekt inny od oczekiwanego..  To dopiero początek.

  W baśniowym świecie Jaaru żyje Fion, ktory jest ferem, poszukującym swojej czarownicy. Awantura w domu skłania go do impulsywnej ucieczki, która okazuje się ogromnym błędem. Spotyka nimfę Erato, która proponuje mu pomoc w poszukiwaniach. Jego naiwność sprowadza do krainy Jaaru wielkie niebezpieczeństwo. Czy uda mu się odnaleźć swoją czarownicę? Czy będzie w stanie naprawić błąd, który popełnił? Tego wam nie zdradzę ;) 




     Książka jest podzielona na trzy części Połączenie, Poprzez strony i Czas byka. W każdej są rozdziały, które są przedstawione z perspektywy różnych bohaterów: Kate, Fiona, jednorożca Jawisa, a nawet złej Erato. Fabuła jest oryginalna i bardzo ciekawa. Akcja stonowana, raz spokojna, a raz nabiera tempa, więc czytając, nie nudziłam się. Dodatkowo doskonała czcionka pozwoliła przeczytać mi ją szybko i płynnie. Autor prostym językiem przenosi nas do niezwykłej krainy Jaaru i pobudza naszą wyobraźnię. Kocham fantastykę i urzekła mnie ta historia, w której są magia, różdżki, czarownice. Zakończenie było inne, niż się spodziewałam. Wskazuje na to, że będzie kontynuacja, z czego jestem bardzo zadowolona. Chętnie dowiem się, jak zmieniła się nasza główna bohaterka, co dalej z Fionem i z Jonathanem. Coś mi mówi, że jednak coś między tym tajemniczym chłopakiem i Kate będzie się działo.



  Jeśli chodzi o słowa, które znajdują się na okładce książki - "Gdyby Harry Potter był dziewczyną, nazywałby się Kate Hallander", moim zdaniem były niepotrzebne - spotkały się one z licznym oburzeniem i krytyką czytelników. Porównanie to odniosło nieoczekiwany skutek. Harry Potter to całkiem inny świat, inni bohaterowie i inne stworzenia. Łączy je tylko magia. W każdym bądź razie ten zabieg był moim zdaniem zbędny i mógł przyprawić niektórych o rozczarowanie. 



   Podsumowując Kroniki Jaaru jest to obowiązkowa pozycja dla młodzieży, która kocha fantastykę, ale również dla starszych odbiorców.Pozwala, bez ruszania się z wygodnego fotela, przeżyć trzymającą w napięciu przygodę, w której znane motywy mieszają się ze sobą, gwarantując niezłą rozrywkę. To barwna, zwariowana historia o świecie magii, w którym dobro walczy ze złem. Miło było przenieść się do świata Jaaru i poznać rodzinę yl Massów oraz jednorożców. Powieść jest lekka, młodzieżowa i wciągająca. Mogę śmiało ją polecić na te piękne upalne dni ;) 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję bardzo wydawnictwu Czwarta Strona !! 



niedziela, 25 czerwca 2017

"Alchemik z gwiazdy" Sonia Wiśniewska

"Wszyscy są równi wszystkim. Danse macabre. Śmierć jest jedna. Nie można jej pominąć i zapomnieć, zignorować. Memento mori. Wszystko kiedyś zakończy swój żywot i wszystko kiedyś straci swoje znaczenie we wszechświecie. " 




"Alchemik z gwiazdy" to ciekawa pozycja, warta przeczytania. 
Książka wzbudza ogromne zainteresowanie od pierwszych stron. Nie mogłam jej odłożyć i przeczytałam ją na raz. Opowiada o Karolu - alchemiku, który jest najlepszy w swoim fachu. Z dnia na dzień żyje pracą i swoją pasją zarazem u boku króla południa. Aż pewnego dnia jego władca karze mu wyruszyć w tajną podróż -  na poszukiwanie kamienia filozoficznego. Czy go znajdzie? Czy znajdzie kamień mający tak potężną moc? Czy wieczne życie jest warte takiego ryzyka? 

   Książka pani Wiśniewskiej jest dość krótka, bo liczy tylko 200 stron. To przykra wiadomość, ponieważ historia Karola jest magiczna i chciałoby się więcej przeczytać o jego podróży, podczas której napotyka wiele przeszkód, ale również poznaje nowych ludzi, którzy stają się ważną częścią jego życia. Ta książka uświadamia, jakie wartości są ważne: szczęście, miłość, rodzina. Smutny jest los osoby, której najważniejszą częścią dnia jest praca. 
Karol w końcu uświadamia sobie podczas tej podróży, która stała się jego wybawieniem, że może nie powinien być alchemikiem. Alchemia ma dla niego duże znaczenie, ale bez niej nie ma nic. Czyż to nie smutne?

Ale nie przejmujcie się, bo razem z Karolem odkryjecie magię jego podróży. Wiedzcie jednak, że to co najważniejsze, nie zawsze jest ukryte :) 

Autorka poruszyła jeszcze jeden warty uwagi temat w książce. Pisze, że śmierć nie jest czymś, czego musimy się bać, a czymś, co jest normalne i każdego dosięgnie. Ważne jest to, żeby przeżyć swoje życie, tak jak chcemy i wykorzystać je w pełni.  

"Radosne chwile przemijają jak sekunda na zegarze, której nie da się cofnąć. Te chwile zmieniają się we wspomnienia, do których na szczęście zawsze możemy wrócić i tak... do nich z szerokim uśmiechem i tęsknotą powracamy. Bo tym chcemy żyć, bo chcemy mieć pewność, że nasze życie nie zostało zmarnowane."


   Książka jest napisana w prosty sposób i łatwo się ją czyta. Szkoda tylko, że wiele wątków zostało potraktowanych tak po macoszemu, gdyż zasługiwały na większą uwagę. Jednak każdy oczekuje od lektury czegoś innego.
Cieszę się, że zapoznałam się z tą opowieścią. Ma trochę wad, jak każda książka, ale przecież nie ma ideałów. Jedna z lepszych polskich książek. 
Według mnie "Alchemik z gwiazdy" jest to ciekawa pozycja, warta zapoznania w wolnej chwili. 

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję wydawnictwu Novae Res.

autor:                     Sonia Wiśniewska
wydawnictwo:        Novae Res
tytuł oryginału:       Alchemik z gwiazdy
data wydania:        28 kwietnia 2017

liczba stron:           234

czwartek, 22 czerwca 2017

"Królewska klatka" Victoria Aveyard







Cykl:                    Czerwona Królowa
Wydawnictwo:     Moondrive
Tytuł oryginału:    King's Cage
Data wydania       24 maja 2017
Liczba stron:        568






 
    Mare jest pilnie strzeżonym więźniem zdanym na łaskę i niełaskę Mavena. Dręczą ją wspomnienia własnych błędów, a działanie Cichego Kamienia pozbawia ją mocy. Buntowniczka staje się dziewczyną bez błyskawic. Jednak i Maven otoczony jest wrogami. Z trudem utrzymuje kontrolę nad krajem oraz swoim więźniem. Mare czuje, że mimo nienawiści, którą żywi do Mavena, jest on prawdopodobnie jej jedyną szansą na przeżycie, zwłaszcza że Evangeline dąży do jak najszybszej egzekucji Czerwonej Królowej. Tymczasem Nowi i Czerwoni przygotowują się do wojny, bo nie chcą już dłużej pozostawać w ukryciu. Jest z nimi książę Cal, którego nic nie powstrzyma przed ratowaniem Mare.
Kto rozświetli drogę buntowników, jeśli dziewczyna od błyskawic straci swoją moc? Już wkrótce ogień ogarnie wszystko i spali bezpowrotnie Nortę, jaką Mare znała. 






    Po Czerwonej Królowej i Szklanym Mieczu nadszedł czas na trzecią część serii- Królewską klatkę, która moim zdaniem nie dorównywała swoim poprzedniczkom. W porównaniu z pierwszą i drugą częścią, trzecia była trudna do przejścia i dość nużąca. Jest mi przykro, że nie mogę wychwalać dzieła pani Aveyard, ale doprawdy zawiodłam się na niej. Stworzyła typową młodzieżówkę, która nie powaliła swoją oryginalnością, jednak historia Mare i jej przygody bardzo mnie zaciekawiły. Już po pierwszych stronach Królewskiej Klatki wiedziałam, że jest to najsłabsza część... Jest tu dużo niepotrzebnych opisów, które często zajmują po nawet 2 strony, za mało dialogów i za mało akcji... Jednak w niej możemy lepiej poznać bohaterów. 
   Jest mi trudno  ocenić tę książkę, bo z jednej strony ciężko mi było czytać kolejne strony, jak już wspomniałam wcześniej, a z drugiej wciągnęłam ją w dwa dni, gdyż musiałam wiedzieć, jak potoczy się los Mare, Cala i Nowych. Polubiłam Mare za jej
odwagę, upór 💪 W Królewskiej klatce przechodzi kolejną zmianę i tym razem na lepsze. Staje się bardziej wyważoną osobą. Dopuszcza do siebie bliskich oraz potrafi przyznać się do błędu. Ale żałuję, że autorka nie zrobiła z niej kogoś wyjątkowego, gdyż nie tylko ona potrafi władać takimi mocami, jakie posiada. Dodatkowo przez około połowę książki siedziała zamknięta w pokoju, była bezbronna i słaba, a nie tego oczekiwałam.. 
Co do Cala byłam naprawdę zaskoczona końcówką. Wydaje mi się, że będzie jeszcze czwarta część i tam wszystko się wyjaśni, bo co w końcu stało się z Mavenem?  Nie można tak zostawić tej książki. 
  W tej części autorka wtrąciła rozdziały ze strony Cameron i Evangeline. Dzięki Cameron dowiadujemy się jakie plany ma Szkarłatna Gwardia oraz widzimy zachowanie Cala po stracie Mare. Jest ona młodą dziewczyną i jednocześnie Nową, która boi się własnej mocy - tego jak jest potężna i brutalna. Nie chce stać się marionetką w rękach władzy, nie chce zamienić się w śmiercionośnego potwora, nieczułego na krzywdę ludzką. Jedynym jej celem jest uwolnienie brata bliźniaka, który znajduje się w rękach armii Srebrnych. 
Jeśli chodzi o Evangeline, to mimo tego, że została pokazana z innej strony i wykazuje tu oprócz pychy, okrucieństwa i nieugiętości ludzkie cechy - współczucie i miłość do brata, ukochanej, to dalej nie byłam w stanie jej polubić. Dalej w moich oczach jest wcieleniem zła, jednak można zrozumieć czemu. Została wychowana przez rodziców, którzy są okrutni i są  w stanie poświęcić rękę córki i jej szczęście w zamian za władzę. Została wychowana na królową i nic, ani nikt nie może tego zmienić. Ona również żyła w klatce, ale nie stworzonej przez króla, tylko przez rodziców. 
    Królewska klatka pokazuje, że bez względu na różnicę pochodzenia, w każdej grupie nie ma ludzi tylko dobrych i tylko złych. Wszędzie istnieją podziały, nie tylko w książkach, a ludzie potrafią popełniać wielkie zbrodnie myśląc mylnie, że mają słuszność i rację. Ludzie od zawsze toczą walkę o władzę i idą po trupach do celu, co jest brzydką prawdą.  
   Mam nadzieję, że autorka napisze kolejną część i to poprawi moją ocenę o tej serii. Ale polecam, ponieważ nie można tej książki tak po prostu odstawić na półkę i o niej zapomnieć⚡ 6/10

wtorek, 23 maja 2017

"Pisane szkarłatem" Anne Bishop

"Pisane szkarłatem" to dla mnie książka naprawdę dobra. Niechętnie po nią sięgałam ze względu na to, że kilku moich znajomych niepochlebnie się do niej odnosiło, ale całe szczęście i wbrew im, zakupiłam pierwszą część i.. nie mogłam się od niej oderwać. Bishop stworzyła świat, w której całą kontrolę nad wszystkim -w tym wypadku nad ludźmi mają Inni. Na początku nie pasowało mi to i denerwowałam się na autorkę, że ludzi przedstawiła jako tych mniej ważnych, jednak po kilku rozdziałach polubiłam Vlada, Simona, Tess którzy nie są ludźmi i z przyjemnością czytałam zdarzenia w ich narracji. Te postacie potrafiły mnie rozbawić, a rzadko się to zdarza. Jeśli chodzi o Meg to czasami irytowała mnie jej naiwność i dziecinność, ale myślę, że był to celowy zabieg, więc wybaczam pani Bishop.
Przyznam szczerze, że nie jest to książka doskonała i ma swoje gorsze momenty, ale jest ich mało. Co mnie najbardziej zdziwiło? Brak wątku miłosnego... Dla mnie to duży minus, bo teraz w książkach pojawiają się nawet "trójkąty" miłosne, co już z drugiej strony jest przesadą.... ale kompletnie nic? Mam wielką nadzieję, że coś się rozwinie w kolejnych częściach, które już zamówiłam i oczekuję na kuriera z niecierpliwością ;)



wtorek, 14 marca 2017

"Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas


"Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie, szczęśliwe życie.
Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślone tortury Amaranthy i zbronia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym, nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się najwięszy wróg Tamlina- Rhusand - Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać..." 




Jeśli oceniłam książkę  "Dwór cierni i róż" jako rewelacyjną, to jej druga część "Dwór mgieł i furii" jest fenomenalna . Znajdziemy tu prawie 800 stron wartkiej akcji. 800 stron przygody i wzruszającego romansu. Jest to książka nie tylko dla młodzieży, ale również dla osób z wyższej kategorii wiekowej, oczywiście głównie dla fanów fantastyki ;) Pierwsza część zaskoczyła mnie końcem - tak samo druga, kiedy wylewałam morze łez, nie mogłam przyjąć do świadomości, że to już koniec "Dworu mgieł i furii" i że muszę jeszcze poczekać, niestety długo,  na ostatnią część, która ma być opublikowana w Polsce dopiero pod koniec 2017 roku. Połowa książki była przyjemna i nie powalała, jednak to była cisza przed burzą, gdyż ostatnie strony, a właściwie 100stron, wciągały niczym pompa ssąca i nie pozwalały się odciągnąc. Jednakże byłam lekko zawiedziona, ponieważ spodziewałam się więcej akcji z mocami  Feyry, ale mam nadzieję, że Maas zostawiła więcej ciekawych akcji na ostatnią część. Co do bohaterów, to pokochałam Rhysanda. W pierwszej części wydawał się czarnym charakterem, dość irytującym i aroganckim, jednak w drugiej części poznajemy jego historię, dowiadujemy się dużo o jego życiu i o jego bliskich, co zmienia opinię o nim. Dla takich bohaterów chciałoby się wejść do książki i nie wychodzić. Nowe postacie są również intrygujące i nie można ich nie polubić, a znane i lubiane - mam na myśli Tamlina, tracą w oczach. Z jednej strony szkoda, że autorka postanowiła tu z niego zrobić tego gorszego, jednak  w życiu i w książkach tak już bywa. Chociaż nie zaprzeczę, że jest to na rękę Mass, ponieważ Feyra nie musi wybierać i nie ma "trójkąta miłosnego", który ostatnio można coraz częściej spotkać w literaturze. Z niecierpliwością czekam na kolejną część tej prazecudownej historii, a w międzyczasie zabieram się za czytanie innych książek autorki. Mam nadzieję, że się na nich nie zawiodę ;) 

czwartek, 9 lutego 2017

"Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas

"Dziewiętnastoletnia Feyre jest łowczynią – musi polować, by wykarmić i utrzymać rodzinę. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w poszukiwaniu zwierzyny coraz dalej, w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythian – krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. To rasa obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem.
Kiedy podczas polowania Feyre zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzela do faerie. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin, w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Feyre musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythian i spędzi tam resztę swoich dni.
Pozornie dzieli ich wszystko – wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między ich rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. Czy Feyre będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia?
Pełna namiętności i pasji, romantyczna, brutalna i okrutna. Jedno jest pewne: Dwór cierni i róż to z pewnością nie cukierkowa baśń w stylu Disneya…"
 

Osobiście uważam, że ta książka jest fenomenalna. Początkowe strony mnie zniechęcały do dalszego czytania, ponieważ pojawiła się historia dość znana: dziewczyna poluje na zwierzynę w lesie, żeby utrzymać rodzinę, która może nie dożyć następnego miesiąca. Taka historia przewijała się w wielu książkach (od razu skojarzyło mi się z Igrzyskami Śmierci). Mam zastrzeżenia co do tego początku, bo był nieciekawy i z trudnością doszłam do momentu, kiedy akcja się rozkręciła, jednak ta trzymała później w napięciu, aż do ostatniej strony. Jednak.. No właśnie jednak nie można zarzucić autorce nieoryginalności, bo ta książka zdecydowanie jest oryginalna. Można jej zarzucić oczywiście lekką naiwność, jednak można w tym przypadku przymknąć na to oko.  Jej podstawą jest wszystkim nam znana baśń "Piękna i Bestia" - piękna czyli nasza Feyra- jest pewna siebie, odważna, zdecydowana w odróżnieniu do baśniowej bohaterki. Dzięki właśnie niej książka jest dynamiczna i pełna emocji.  Wątek miłosny jest tu wątkiem głównym, bo wszystkie przygody i cała akcja kręci się tu wokół miłości i co jest się w stanie dla niej zrobić. Jest to wątek uwielbiany przez czytelników, dlatego tak wciąga i najlepiej się sprzedaje. Książka ta pobudza naszą wyobraźnię, a świat stworzony przez autorkę wciąga do reszty. Pierwszy raz miałam w rękach napisaną przez Maas książkę, jednak po przeczytaniu "Dwór cierni i róż" z przyjemnością sięgnę po inne dzieła autorki.








niedziela, 5 lutego 2017

"Szpieg" Paulo Coelho

Nie każdy przepada za tym brazylijskim pisarzem, jednak ja należę do tych, co pozytywnie odbierają jego literaturę. W każdej książce Coelha znajdowałam jakieś przesłanie, bo poruszał w nich głębsze tematy. To go wyróżniało i dlatego chętnie sięgałam po jego powieści. Historia o Macie Hari? Ciekawa, krótka i całkiem przyjemna. Taka była historia napisana właśnie przez Paula. Bardzo mnie zaskoczył, bo tak szybo się skończyła, że nie miałam nawet kiedy  bardziej się zainteresować i przeżywać los bohaterki. Według mnie autor zmarnował tu szansę na napisanie wielkiego dzieła. Jestem szczerze zawiedziona. Czuję wielki niedosyt, gdyż życie Maty Hari zostało przedstawione pobieżnie, a ja ( jak i pewnie wielu innych odbiorców) chciałabym poznać je bardziej. No ale może Paulo Coelho chciał nas zostawić z takim niedosytem, abyśmy bardziej się wgłębili w życiorys kobiety- szpiega.

sobota, 7 stycznia 2017

"Bez słów" Mia Sheridan

"Czasem słowa są niepotrzebne, by wyrazić to, co kryje się w sercu." 

Cudowna książka. Cudowna opowieść o miłości, która pojawia się w niespodziewanym momencie. Archer- młody mężczyzna, który wiele przeżył w życiu i pogodził się ze swoim smutnym losem, nie ma nikogo bliskiego. Żyje z dala od ludzi, unika ich. Pojawia się i znika w miasteczku. Nikt nie zwraca na niego uwagi, nikt się nim nie interesuje. Każdy zajmuje się sobą i swoim życiem i nie zaprząta sobie głowy jakimś tam dziwakiem. Aż pojawia się Bree Prescot - uważana przez mieszkańców za kolejną wczasowiczkę, przejezdną, która zatrzymała się tu na chwilę. Dziewczyna trafia do miasteczka, by zaznać spokoju i odpocząć od traumatycznych zdarzeń, które przeszła. Jako jedyna zaczyna się interesować niezauważanym młodzieńcem. Te dwie osoby stworzyły więź pomiędzy sobą, którą nie można opisać słowami. Oboje przeszli wiele złego, co pozostawiło ślad w nich, w ich serach. Muszą zwalczyć własne lęki i zmierzyć się z przeszłością, Czy poradzą sobie z tym? Czy ta miłość zdoła wyleczyć rany i pozwoli im iść naprzód?
Ta książka dała mi wiele do myślenia. Mia Sheridan pokazała, jak ważna jest akceptacja i zrozumienie drugiego człowieka. Często oceniamy ludzi po wyglądzie i nie dostrzegamy piękna, które istnieje w drugim człowieku, Patrzymy przez pryzmat opinii innych ludzi. A wystarczy czasami zamienić z kimś kilka słów, wyciągnąć rękę pierwszy. Przecież to nic nie kosztuje, a może zmienić całe nasze życie. Bardzo polecam tę książkę. Jestem pod jej wielkim wrażeniem.

środa, 4 stycznia 2017

"Królewska heretyczka", Magdalena Niedźwiedzka

„Królewska heretyczka” to współczesne spojrzenie na biografię królowej Elżbiety I Wielkiej nazywanej królową-dziewicą, a jednocześnie powieść przygodowa, przedstawiająca barwne życie elżbietańskiej Anglii. Ukazuje dojrzewanie królowej do samodzielnych rządów i meandry jej legendarnej już miłości do lorda Dudleya. Rok 1560 i Londyn z jego pałacami, rezydencjami, ciemnymi zaułkami podejrzanych dzielnic, gospodami i karczmami. 
Elżbieta Tudor, córka Henryka VIII i jego drugiej żony Anny Boleyn, została królową Anglii. Wraz z nią do władzy doszli jej stronnicy, w tym przystojny lord Robert Dudley. Akcja powieści obejmuje pierwsze dziesięciolecie rządów Elżbiety. Czy jednak Elżbiety? W szesnastowiecznym świecie mężczyzn nie ma miejsca dla kobiet nawet tak inteligentnych i wykształconych jak ostatnia z Tudorów. 
Jestem pod wrażeniem pani Magdaleny, że odważyła się przedstawić w swojej pierwszej książce ( miejmy nadzieję nie ostatniej) historię królowej Elżbiety. Jest to nie lada wyzwanie, któremu sprostała. Chociaż może nie do końca. Jest to gruba powieść, gdyż liczy ponad 900 stron. Ma piękną i urzekającą okładkę, która szczerze powiedziawszy skusiła mnie do jej kupna. Ponadto mam słabość do książek o dziejach Anglii, no więc nie mogłam się oprzeć. 

Książka nie ukazuje w pełni historii kraju, lecz skupia się bardziej na uczuciu, które łączyło królową z Robertem Dudley'em -  synem zdrajcy ojczyzny, który nie jest   (według  królewskich doradców) godny ręki pięknej królowej. Uczucie to jest pokazane jako niszczycielska siła, która niszczy bohaterów.
Elżbieta- nieodrodna córka swoich rodziców. Była charyzmatyczną, inteligentną, pełną wdzięku i gracji kobietą. Bardzo porywistą, zmienną i niestroniącą od flirtu. Często jej zachowanie mnie irytowało i rozbawiało - podobnie jak bohaterów książki. Dodatkowo pojawiająca się we władczyni  wulgarność, która  nie przystoiła dworskiej etykiecie tamtych lat, potrafiła naprawdę oburzyć. Nie tylko jest delikatną, potrzebującą bliskości kobietą, ale twardą, kochającą poddanych, wybuchową królową.

A kim jest Philip Sierota? I co go łączy z Dudley'em ? Ta bardzo tajemnicza postać wniesie wiele do książki. Wiele razy również zaskoczy. Losy Sieroty uważnie śledziłam czytając książkę i nawet bardziej mnie zaintrygował, niż sama królowa.

Książkę mimo że jest obszerna, czyta się zaskakująco szybko. Oczywiście nie licząc fragmentów, które powiewały nudą i były strasznie przewidywalne.Często przez te oto fragmenty miałam ochotę odłożyć książkę na półkę i do niej nie wracać, ale byłam zbyt ciekawa zakończenia książki, żeby odważyć się to zrobić.Jednak mimo tego, książka dobra i mam nadzieję, że inne polskie dzieła będą równie dobre, a może nawet i lepsze.


"Trzy razy ty" Federico Moccia

Kontynuacja bestsellerowej powieści "Trzy metry nad niebem". Co stało się z tym skłóconym z całym światem chłopakiem, z zabijaką...