Autor: Jill Santopolo
Tłumaczenie: Mateusz Borowski
Wydawnictwo: Otwarte
Tytuł oryginału The light we lost
Data wydania: 5 lipca 2017
Liczba stron: 304
"To właśnie miłość. Sprawia, że człowiek czuje się nieskończony i niezwyciężony, jakby cały świat stanął przed nim otworem. Niestraszne mu żadne przeszkody, a każdy dzień jest pełen cudów. "
"Światło, które utraciliśmy" to jedna z tych książek, które pozostawiają pustkę w sercu i skłaniają do zastanowienia się nad swoim życiem.
Z pozoru to prosta historia miłosna, bo takie najlepiej się teraz sprzedają, jednak ta wzbudza tyle emocji, że trudno jest się nie wzruszać. Piękna, poruszająca, ujmująca. Nieraz musiałam zamknąć książkę, popatrzeć w sufit i zaczerpnąć kilka głębszych oddechów.
W naszym życiu spotykamy różnych ludzi, którzy pojawiają się i znikają. Sęk w tym, że trzeba wiedzieć, komu pozwolić odejść, a kogo zatrzymać. Niektórzy zostawiają po sobie bałagan, rozdarte serca, gamę emocji i mogą diametralnie zmienić nasze życie. Jednak ich obecność nie jest przypadkowa. Pozwala nam ukształtować siebie, dowiedzieć się, co jest w życiu ważne, jak postępować i unikać błędów.
"Światło, które utraciliśmy" to historia dwóch osób -Lucy i Gabe'a, których wspólna droga rozpoczęła się 11 września 2001 roku, gdy wieże WTC runęły. W ten dzień wielu ludzi dotknęła tragiczna śmierć. Ta para natomiast odkryła, jak życie jest kruche i cenne, by przeżyć je bez pasji i emocji.
"Śmierć sprawia czasem, że ludzie garną się do życia. Tamtego dnia my również chcieliśmy żyć i nie wstydzę się tego. "
Lucy poznajemy jako młodą studentkę z wielkimi planami na przyszłość. Wie, co chce od życia - jej marzeniem jest tworzenie programów telewizyjnych dla dzieci, by mieć swój wkład w kształtowanie ich poglądów i móc ich uświadomić już od maleńkości, jakie trudy czekają na nich w życiu. 11 września był dniem tragicznym dla niej, jak dla wszystkich, ale również miał niezwykłe znaczenie, ponieważ wtedy poznała Gabe'a - pierwszą miłość. Ta książka właśnie jest skierowana do niego. Jej forma ma postać kalejdoskopu wspomnień, a rozdziały są krótkie, dzięki czemu szybko się ją czyta. Mimo tych wspomnień, które są urywkami oraz tego, że narratorka - Lucy- wcześniej wspominała o czymś, co było w pełni przedstawione kilka rozdziałów później, sprawia że czujemy, jakbyśmy czytali jej dziennik z intymnymi chwilami i rozmowami młodych kochanków.
Ich wspólna więź z początku była silna, a znajomość krótka, gdyż w chwili, gdy pył unoszący się nad Nowym Jorkiem, po runięciu wież opadł, wrócili do swoich zajęć i można by powiedzieć, że zapomnieli o sobie. Czy aby na pewno...?
Czytając tę książkę przeżywałam wszystko razem z Lucy. Zastanawiałam się nad jej wyborami i starałam się zrozumieć, co czuje. Gabe postanowił realizować swoje marzenia i wyjechał. Postawił siebie i swoje potrzeby ponad związek. Dość egoistyczne nie sądzicie?
Przez zakończenie książki wylałam morze łez. Historia tragiczna i piękna zarazem. I to odwieczne pytanie "Co by było gdyby?". Chyba każdy chociaż raz w życiu zadał sobie to pytanie. Jedna inna decyzja w przeszłości mogłaby sprawić , że obecnie życie byłoby lepsze. Albo gorsze. Albo takie samo jak teraz. Kto wie...
" Niekiedy podejmujemy decyzje, które wydają się nam słuszne, ale później, z perspektywy czasu, uznajemy je za błędne. Inne nawet po wielu latach wciąż uważamy za trafne."
„Światło, które utraciliśmy” rozbiło moje serce na milion małych kawałków. To piękna historia o życiu, jego trudach, wyborach i chwilach szczęścia. O młodości, pierwszej miłości i kolejnych. O decyzjach, które są trudne do podjęcia. Całym sercem polecam tę książkę. Nie zawiedzie Was.
"Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo."
Za egzemplarz przedpremierowy bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwartemu !