wtorek, 12 grudnia 2017

"Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas

Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.
W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę.






   W końcu doczekałam się ostatniej części mojej ulubionej serii.  Czekałam na nią i czekałam. Z jednej strony bardzo chciałam już ją dorwać i dowiedzieć się, co czeka moich ukochanych bohaterów, ale z drugiej strony świadomość, że to już będzie koniec ich przygód bardzo mnie smuciła. Ale gdy dostałam ją od wydawnictwa Uroboros, za co ogromnie dziękuję, to od razu wzięłam się do czytania. Trochę długo zajęło mi jej przeczytanie, bo jednak na farmacji mam dużo do nauki i ciężko znaleźć dłuższą chwilę, w której mogę poczytać bez przerywania,ale w końcu po, aż trzech tygodniach ją skończyłam. 


Jestem wielką fanką pani Maas i uwielbiam każdą część Dworów. Ze zniecierpliwieniem przekładałam kartki, by dowiedzieć co dalej się stanie. Byłam lekko rozczarowana, gdyż myślałam, że będzie więcej się działo w tej części. Chociaż trudno wyobrazić sobie książkę, która liczy ponad 800 stron, w której ciągle coś się dzieje.  Autorka jak dla mnie stonowała akcję, by pod koniec przyprawić nas o sporą dawkę emocji. Nie można się tu nudzić.  Za każdym razem, gdy myślałam, że wiem co się stanie, działo się coś zupełnie innego i nieprzewidywalnego. Za to kocham Maas. Za jej nieprzewidywalność i cudowny kunszt pisarski. 

Jeśli chodzi o bohaterów książki, to uwielbiam chyba ich wszystkich. Oczywiście oprócz tych złych, ale przecież muszą być i czarne charaktery. Feyra i Rhysand to wspaniała para i czasami myślę, czy może nie trochę zbyt wyidealizowana i mówię tu o słowach tak pięknych, które Rhys wypowiadał do swojej towarzyszki. Jednak mimo tego, to moje ulubione postacie książkowe. W głowie mi się nie mieści, jak bardzo się kochają i są zdolni do poświęceń dla siebie i swoich przyjaciół. W tej części Maas również kupiła się na Mor, Azrielu, Kasjanie, co mnie bardzo ucieszyło.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to moje rozczarowanie w związku z Lucienem. A właściwiejego braku. Myślałam, że autorka skupi się bardziej na więzi pomiędzy nim, a Elainą,a niestety jego wysłała na misję, przez którą nie ma go przed ponad połowę książki, a co do Elainy.. Skupiła się na jej rozpaczaniu po narzeczonym. Chciałam, żeby to potoczyło się troszkę w inny sposób, jednak to nie ja jestem autorką. 
Jak sami widzicie nie mogę powiedzieć złego słowa o tej serii, bo jestem jej niezmierną fanką. Co prawda są pewne niedociągnięcia, jak w każdej książce ( do czegoś zawsze można się doczepić), ale ja widzę same plusy. Jest mi przykro,  że to już koniec mojej historii z Prythianem i jego mieszkańcami, ale cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. 


   Bardzo polecam przeczytanie. Tych, którzy czytali poprzedniczki chyba nie muszę zachęcać, jednak tym, którzy jeszcze nie zaczęli swojej historii z Feyrą i Rhysandem, polecam sięgnąć po pierwszą część ;) 



Dziękuję bardzo wydawnictwu Uroboros za egzemplarz recenzencki!

1 komentarz:

  1. Przeczytałam pierwszą część, była fajna, ale póki co nie mam kiedy sięgnąć po kolejne i w sumie aż tak mnie do nich nie ciągnie ;)
    Kiedyś nadrobię.

    Pozdrawiam ciepło,
    https://mieszkajaca-miedzy-literami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

"Trzy razy ty" Federico Moccia

Kontynuacja bestsellerowej powieści "Trzy metry nad niebem". Co stało się z tym skłóconym z całym światem chłopakiem, z zabijaką...